Lekcje złości.

Jak wychować nieagresywne dziecko.

Niszczy zabawki, krzyczy, wali pięściami w ścianę. Bije młodsze rodzeństwo i kolegów z klasy. Dlaczego twoje dziecko jest takie wściekłe? Nie wiesz, co z tym zrobić. Pora więc… iść do szkoły. I odrobić lekcje na temat złości. Psycholog Monika Grześ podpowie, jak skutecznie unieszkodliwić gniew.

Karolina była zmartwiona. Przyszła do mnie, bo nie mogła dać sobie rady ze starszym synem, dziesięcioletnim Stasiem. Bił młodszego brata. Niszczył rzeczy. Problemy sprawiał też w szkole. „Nie wiem, czemu on jest taki… Oboje z mężem potępiamy agresję, tłumaczymy synom, że nie wolno się denerwować. Ale do Stasia to nie trafia! Proszę nam pomóc” – mówiła. Zaproponowałam Karolinie, że zorganizuję dla niej kilka lekcji na temat złości. Dzięki nim dowie się, jak uczyć synów (bo już niedługo w ślady Staszka może pójść młodszy Bartek) radzenia sobie z wściekłością, agresją. A także co ona sama ma robić z takimi uczuciami.

Nie karz za gniew

Warto zadać sobie pytanie: czym dla mnie jest złość? Czy wolno ją wyrażać? A jeśli tak, to jak? Dorośli często uważają, że złość jest zła, nie powinno się jej okazywać, a nawet odczuwać. To niemożliwe! Przecież wściekłość, gniew to normalne emocje. W dziecku, które blokuje złość, bo rodzice wmówili mu, że jest ona niedobra, narasta napięcie. Trzeba będzie je jakoś rozładować – na przykład w ataku niepohamowanej, niszczycielskiej agresji.

Reklama

– Niewłaściwy może być co najwyżej sposób, w jaki złość okazujemy i dajemy jej ujście. Zachowania, które powodują zniszczenie, sprawiają przykrość innym, nie mogą być tolerowane w domu ani w szkole i obaj twoi synowie powinni to zrozumieć – powiedziałam Karolinie. – Ale co ja mam zrobić? – pytała.

Zacznijmy od początku. Trzeba po prostu zauważyć, że dziecko jest zdenerwowane, zanim wpadnie w prawdziwy gniew. Rozbroić bombę. Dobrze jest obserwować, rozpoznać symptomy zwiastujące nadejście „oceanu gniewu”. Staś wraca ze szkoły, rzuca butami, tornistrem, ciska czapkę w kąt? „Widzę, że jesteś rozzłoszczony. Z pewnością masz powód, by tak się złościć. Chcesz, pogadamy o tym” – może powitać syna Karolina.

Samo neutralne zauważenie złości, nazwanie jej, bez oceniania, rozkazywania: „Uspokój się natychmiast!”. To sygnał, że takie uczucie jest w porządku. Rodzic je widzi i akceptuje. „Mama mnie rozumie, wie, o co chodzi!”, pomyśli Staszek z ulgą. Dzieci czują się bezpieczniej, gdy wiedzą, że rodzice nie potępiają ich za przeżywanie gniewu, nie karzą.

Reaguj na ataki złości

„No tak, ale co robić, gdy Staś wpadnie w szał?” – zastanawiała się Karolina. Jeśli dziecko ma kilka lat, można podejść do niego, usiąść z tyłu, objąć ramionami i mocno przytrzymać – zwłaszcza wtedy, gdy ma tendencję do zachowań autodestrukcyjnych. Dziesięciolatka raczej nie przytrzymamy, ale jest większa szansa, że nasze słowa do niego dotrą. Staś drze zeszyt? „Możesz podrzeć zeszyt. Jeśli to jednak zrobisz, będziesz musiał go przepisać na nowo”, komunikujemy.

Mówimy spokojnie, obniżamy głos, nie patrzymy dziecku w oczy. Chodzi o to, by nie dostarczać mu kolejnych bodźców. Gdy mamy pewność, że nie zrobi sobie krzywdy, wychodzimy do innego pokoju. Nie okazujemy dziecku zainteresowania, gdy zachowuje się w ten sposób. Najważniejsze, by być konsekwentnym: Staś naprawdę będzie musiał pożyczyć zeszyt od kolegi i go przepisać.

Jeśli nie złość, to co?

Co jednak zrobić, by nauczyć dziecko nowych, bardziej konstruktywnych sposobów rozładowywania złości? W wolnej chwili zaprośmy je na rozmowę, burzę mózgów na temat gniewu. Robimy to wtedy, gdy obie strony są spokojne, a więc nie w trakcie kłótni, bijatyki z bratem, nie w ramach kary za kolejny wybryk w szkole. Zaproponujmy wspólne wymyślanie sposobów na złość. Uwaga, nie oceniamy ich, nawet tych, które budzą nasz opór! „Co możesz zrobić, gdy Franek znów zabierze twój piórnik?”, zapytała Karolina Stasia.

„Zabić go cyrklem”, padła pierwsza odpowiedź. Kolejne pomysły? Pobić. Pójść do nauczycielki na skargę. Zabrać piórnik Franka. Odwrócić się plecami do niego, żeby nie musieć się denerwować. Poprosić Franka, by oddał piórnik. Iść pobiegać. Gdy nie ma już żadnych nowych koncepcji, wspólnie, mama i dziecko, oceniamy przydatność tych zgłoszonych.

Staś sam stwierdził, że zabicie Franka byłoby mało praktyczne – policja, więzienie… Tak samo pobicie. Nie rozwiąże problemu, a na dodatek mamę (Karolinę) znów wezwą na dywanik. Okazało się jednak, że wcześniej w podobnej sytuacji Staszkowi nigdy nie przyszło do głowy, by spokojnie powiedzieć, czego oczekuje: „Franek, oddaj mój piórnik. Jeśli chcesz, abym ci coś pożyczył, poproś mnie”. Sam uznał, że to ciekawy pomysł, wart wypróbowania w przyszłości.

To istotne, żeby dziecko samodzielnie wytypowało rozwiązanie. Nie podpowiadamy mu, nie radzimy. Po pierwsze dlatego, że dziecko może pójść do szkoły z pomysłem mamy i wrócić z pretensjami: „Zrobiłem tak, jak mówiłaś, ale nic nie pomogło, tak się zezłościłem, że pobiłem Franka. To twoja wina”. Po drugie, pozwalając mu wybierać i podejmować decyzje, pokazujemy, że już samo potrafi sobie radzić.

Wykrzycz, wytup, wyraź gniew!

Dziecko może nauczyć się radzić sobie tak, by nie musieć reagować wściekłością: będzie umiało asertywnie wyrażać swoje potrzeby, zadba o własne granice. Ale złość czasem i tak będzie czuło. Co z nią zrobić?

Kiedy pracuję z dziećmi na Treningach Umiejętności Społecznych, urządzamy w sali kącik złości. Kładziemy w nim poduszki, po których można skakać, w które można krzyczeć z wściekłości, i czyste kartki do mazania, ale też darcia, ciskania, deptania. Można takie miejsce urządzić też w domu, w pokoju dziecka. Niech wie: gdy czuje przypływ negatywnych uczuć, może dać im upust właśnie tam. Mama nie toleruje wybuchów gniewu w kuchni czy salonie – okazuje to, odbierając uwagę, czyli ignorując dziecko, wychodząc do innego pomieszczenia. Ale akceptuje wyrażanie emocji w kąciku złości.

Właśnie w tym wyjątkowym miejscu warto powiesić na ścianie kodeks złości, czyli listę sposobów radzenia sobie z negatywnymi uczuciami. Co pomaga na złość? Zamazać kartkę, zgnieść i wrzucić do śmietnika (propozycja Stasia). Jogging (propozycja Karoliny). Drzeć stare gazety, pomyśleć o czymś przyjemnym, np. ostatniej wyprawie wakacyjnej. Gdy dziecko przeżywa silne emocje, może nie potrafić przypomnieć sobie wszystkich sposobów. A na kodeks można spojrzeć – i wybrać coś dla siebie.

Sposób na smutki

Czasami jednak pod złością kryje się coś zupełnie innego. Staś może czuć odrzucenie, smutek, bo jego najlepszy kolega teraz woli siedzieć w ławce z kimś innym. Ale zareaguje gniewem. W takim wypadku radzę rodzicom, by zrobili wspólnie z córką czy synem „pudełko na smutki”. Dziecko wraca ze szkoły do domu, pisze na kartce, co je zasmuciło, i wkłada ją do pudełka. Jeśli nie podoba ci się ten pomysł, zastąp pudełko zeszytem, w którym dziecko będzie zapisywało, co je trapi. Kiedyś mówiło się na to… pamiętnik. Tradycja warta zachowania!

„Mam to potem czytać, żeby usunąć wszystkie przeszkody z życia Staszka?” – zdziwiła się Karolina. W żadnym razie! Rodzic nie ma prawa zaglądać do środka, chyba że dziecko samo to zaproponuje. Można je jednak zachęcać, by raz na jakiś czas – co kilka miesięcy – przeczytało wszystkie swoje smutki. Pewnie będzie zdumione tym, że o większości już nie pamięta! To ważna nauczka: pokazujemy w ten sposób, że rozmaite, nie zawsze przyjemne emocje, są częścią życia każdego z nas. Nie zostają na zawsze, mijają, więc… na przyszłość nie warto się aż tak bardzo martwić.

Bądź przykładem

Na koniec uwaga tylko dla dorosłych. Rodzicom zdarza się zezłościć w obecności dziecka, zachować niestosownie: nakrzyczeć, niesprawiedliwie ocenić. Co wtedy? Nie udawajmy, że nic się nie stało. Trzeba przyznać się do błędu: pójść do dziecka, przeprosić: „Zdenerwowałam się i podniosłam na ciebie głos. Nie powinnam była tak postąpić, przepraszam. Następnym razem będę lepiej panowała nad własnymi emocjami”.

Tę lekcję odrabia rodzic, ale jest ona istotna i dla dziecka. Bo to dowód na to, że nawet jeśli damy upust gniewowi, możemy znaleźć drogę wyjścia, wciąż jest czas, by pokojowo rozwiązać sprawę. Jeśli chcemy, by nasze dziecko dobrze sobie radziło z rozmaitymi uczuciami: złością, poczuciem winy, odrzucenia, klęski – najpierw my sami musimy opanować tę sztukę. I dać młodszym przykład.

 

Monika Grześ jest psychologiem dzieci i młodzieży, psychoterapeutą. Pisze pracę doktorską na Warszawskim Uniwersytecie Medycznym

Żródło:

TWÓJ STYL 2/2015

http://www.styl.pl/uczucia/jak-zyc/news-lekcje-zlosci,nId,1593784