„Chcę oglądać Twoje nogi, nogi, nogi, nogi…”
30 października obchodziliśmy Dzień Spódnicy. Większość dziewczynek nie zapomniała o założeniu w tym dniu spódnicy, brakło tylko śmiałków – gotowych naśladować Szkotów.
Badania archeologiczne wykazały, że pierwsze ubrania przypominające spódnice były znane już kilka tysięcy lat przed naszą erą. Były wykonywane głównie z trzciny lub ze słomy i nosili je również mężczyźni. Z czasem zarysował się wyraźny podział: panowie (za wyjątkiem Szkotów) przysposobili sobie spodnie, kobiety spódnice. Kształt i długość spódnic zmieniał się na przestrzeni wieków, sięgając obu ekstremów. Średniowieczne damy z wyższych sfer nosiły na przykład ogromne, szerokie spódnice, których średnica u dołu wynosiła nawet 3 metry. Z kolei rewolucja obyczajowa lat 60. przyniosła ze sobą miniówki, ledwie zakrywające bieliznę. Smutny okres dla wielu miłośników damskich wdzięków rozpoczął się w latach 70., kiedy to spodnie zawitały do kobiecych szaf, a tym samym zasłonięte zostawały kolejne pary nóg. Spodnie szybko przestały być manifestacją emancypacji i stały się integralną częścią damskiej garderoby. W wielu krajach zachodnich są również uważane za bardziej „przyzwoite” i profesjonalne. Dzień Spódnicy ma przekonać zarówno kobiety, jak i zatwardziałych męskich konserwatystów, że wraz ze spodniami należy zrzucić błędne poczucie pruderii.